U schyłku średniowiecza odmawiano jeszcze prosty różaniec maryjny. Składał się on z pięćdziesięciu lub stu pięćdziesięciu Zdrowaś Maryjo, często nazywano go jeszcze Psałterzem Najświętszej Maryi Panny. W XIV i XV w. podstawowy proces rozwoju modlitwy różańcowej został zakończony. Maryjny psałterz nie tylko zaczęto nazywać różańcem, ale ubogacono Wyznaniem Wiary, które odmawiano na początku oraz Modlitwą Pańską dzielącą sznur modlitw na dziesiątki, na koniec powiązano jeszcze różaniec z medytacją. Wszystko to dokonało się za sprawą świątobliwych mnichów z zakonu kartuzów, przede wszystkim Dominka z Prus, Adolfa z Essen i Henryka Eghera. O tym ostatnim krążyły niezwykłe legendy, z których jedna przykuje na moment naszą uwagę.

***

Żył w XIV w. słynny mnich z opactwa kartuzów, Henryk Egher z Kalkaru, mistyk. Życiorys miał wprawdzie typowy dla zdolnego i pobożnego mnicha, ale życie miał niezwykłe, tak jak niezwykła była jego maryjna pobożność. Wiemy o nim, że w Paryżu studiował teologię i filozofię, tam też uzyskał stopień naukowy: magister artium. Był przeorem w Arnheim, rektorem w Roermond i przełożonym klasztoru św. Barbary w Kolonii, wreszcie wybrany został przez kapitułę generalną na przeora klaszoru w Strasburgu. Był bardzo popularny w swoim zakonie, wielokrotnie wysyłano go bowiem na z misją wizytatora klasztorów. Ostatnie lata życia spędził Henryk w Kolonii jako prosty mnich.

Współcześni określali go jako człowieka, „który jest Maryi zawsze najbardziej oddany” i który „przez całe swe życie najpobożniejszym był czcicielem Błogosławionej Maryi”. Zresztą sam Henryk definiował się przez swą cześć do Maryi: „Proszę, witajcie mnie mówiąc mojej błogosławionej Maryi trzykrotne Ave Maria… I mówcie Jej w swej modlitwie, aby baczyła na was w miejscu mego pomieszkania”. Sam mówił o sobie, że jest „Maryi kapelanem”. Henryk Kalkar propagował znaną już wśród czcicieli Matki Bożej formę różańca. Ułożył nawet pieśń, składającą się ze stu pięćdziesięciu słów, w której pisze m.inn.:

Ofiaruję słowa Tobie – trzy razy pięćdziesiąt, Maryjo.
Przyjmij ten krótki psałterz, pobożna Dziewico.

W wielu źródłach czytamy, że mnich Henryk miewał nadprzyrodzone spotkania z Matką Bożą. On sam wspomina o dwóch takich objawieniach. Jedno związane było z założeniem nowego klasztoru w Nürnbergu, zaś podczas drugiego Maryja miała go nauczyć, jak odmawiać różaniec na Jej cześć.

Niebawem Henryk Kalkar zasłynął z rozesłania do przełożonych wszystkich klasztorów szczególnego listu. Opisywał w nim wspomniane widzenie, w którym Matka Najświętsza pouczyła go o nowej, rozbudowanej formie różańca. W krótkim czasie opisana przez niego forma modlitwy stała się znana w całym świecie chrześcijańskim, a jej owoce zadziwiły wszystkich.

Efekty owianego legendą objawienia odnajdujemy nawet w powstających w owym czasie instytucjach! I tak na przykład król Anglii Henryk VI, który zakładał w tym czasie słynne po dziś dzień kolegium Eton, powołał je do istnienia na cześć Matki Bożej. Pierwsza pieczęć kolegium ukazywała Wniebowzięcie Matki Bożej, poniżej zaś widniał herb królewski. Statuty poświęcały wiele uwagi czci Najświętszej Maryi Panny i – co znaczące – polecały praktykowanie nabożeństwa zgodnego z tym, co oglądał w widzeniu mnich Egher. Czytamy w dokumentach, że każdy uczeń kolegium miał obowiązek odmówienia codziennie „całego psałterza Najświętszej Maryi Panny składającego się z Credo, piętnastu Pater i stu pięćdziesięciu Ave Maria”. Chórzyści mieli obowiązek odmawiać codziennie trzy „godziny” maryjne, każdy zaś z wykładowców miał odmawiać przed snem Oficjum Najświętszej Maryi Panny. Podobne instrukcje otrzymało Królewskie Kolegium w Cambridge.

Jak wyglądało objawienie, które wywarło tak wielki wpływ na rozwój różańca? Możemy je odtworzyć z kilku znanych nam zapisów. Otóż Henryk, po pozdrowieniu Pana naszego Jezusa Chrystusa w godzinach brewiarzowych i pochwaleniu słowami Zdrowaś Maryjo naszej Pani łaski pełnej, wołał do Matki Najświętszej popularnym w średniowieczu hymnem:

„Witaj, niebios Królowo,
Witaj, Pani aniołów,
Witaj, Różdżko i Bramo;
Jasność zrodziłaś światu.”

Nagle jego zakonną celę wypełniło niezwykłe światło. Ukazała się w nim Maryja, która wyciągała do pobożnego kartuza różaniec. Był to „łańcuch składający się ze stu pięćdziesięciu Ave Maria, a po każdych dziesięciu modlitwach i jednym Ojcze nasz był przerwany”. Maryja przemówiła do Henryka po łacinie:

– Ego cognosco desiderium tuum, quod libenter gratius servitium impederes si scires… Znam twe pragnienie, że chętnie darmo niewolnikiem się stawałeś, jakgdybyś wiedział, że tylko wtedy, kiedy posłusznie wolę moją wypełniać będziesz, prawdę odnajdziesz i drogę do nieba ujrzysz…
Na co Henryk be wahania odpowiedział:

– Ideo quinquaginta dicere placet domine et gloriose virgine Mariae… Dlatego podoba się Panu i chwalebnej Dziewicy Maryi, że pięćdziesiąt razy wypowiadam słowa modlitwy.

Wówczas Najświętsza Maryja Panna, wskazując na trzymany w ręku różaniec zaczęła tłumaczyć mu swoją wolę, aby odmawiał modlitwy w ten sposób, w jaki Ona sama sobie tego życzy. Różaniec, który zaleciła mu odmawiać, poprzedzony miał być słowami Wierzę w Boga i miał mieć sto pięćdziesięsiąt paciorków oznaczających Ave Maria, a po każdych dziesięciu Pozdrowieniach anielskich widnieć miały oddzielne paciorki. Henryk usłyszał, że każde dziesięć Zdrowaś poprzedzać ma odmawianiem Modlitwy Pańskiej.

– Tak módl się i innych zachęcaj, a oddasz mi chwałę – powiedziała jeszcze Matka Boża, po czym świetlana wizja zniknęła, Henryk zaś po odprawieniu dziękczynienia zabrał się za pisanie wspomnianego listu…

***

Ta właśnie modlitwa została wskazana przez Matkę Bożą jako środek wznoszący dusze ku niebu. Jest to modlitwa prosta, a jaka potężna! Św. Ludwik tak tłumaczył moc różańca w oparciu o własne doświadczenie: „Moje Zdrowaś Maryjo, mój różaniec z piętnastoma czy pięcioma dziesiątkami, jest… niezawodną próbą, przy pomocy której mogę odróżnić tych, którzy są prowadzeni przez Ducha Bożego od tych, którzy są zwodzeni przez diabła. Znałem dusze, które poprzez wyszukaną kontemplację zdawały się wznosić na wyżyny jak orły, a jednak były żałośnie zwodzone przez diabła. Dopiero kiedy usłyszałem, że pogardzali modlitwą Zdrowaś Maryjo i różańcem, które uważali za coś daleko poniżej ich poziomu, dopiero wtedy przekonywałem się, jak w wielkim tkwią błędzie.”

Ten, kto sięga po różaniec, aby czcić Maryję w swoim sercu i swymi ustami, oddaje największą cześć Jej Synowi. Dzieje się tak zgodnie z najstraszą tradycją Kościoła, który już w V w. odmawiał Pozdrowienie anielskie w następującej formie:

Bądź pozdrowiona, Dziewicza Matko Boga,
łaskiś pełna
Pan z Tobą.
Błogosławionaś między niewiastami
i błogosławiony owoc Twego łona,
poczęłaś bowiem
Zbawiciela dusz naszych.

Wincenty Łaszewski